# Maryla w Kolonii.
Pamiętam, że była tu taka tradycja, iż wpisywało się relacje z koncertów, tytuły piosenek, stroje, emocje. Niejako kontynuując ten obyczaj (kiedyś to pisałem długie relacje, kto pamięta ten wie -lol. Pozwólcie, że tym razem skupię się na przesłaniu koncertu w Kolonii. Maryla ujęła (mnie) przede wszystkim szczerością – nawiązując do słów zawartych „Rozmowie przez ocen”. Ta „piosenka jest o Was i dla Was” - zabrzmiało ze sceny. Drugim równie ważnym elementem programu, było wspólne wykonanie z Margaux „Jest Cudnie” i to na dwa głosy...Margaux dosłownie zinterpretowała to co w przekładzie piosenki najważniejsze i to na nawet w wersji niemieckiej (oddając charakter tej ciekawej interpretacji).
Przysłowiową wisienką na germańskim torcie, była lub została „Kleine Eisenbahnballade”. Kto by pomyślał, że dostojna jubilatka (o Cheetaway i Syracuse, licząca już ponad pięć dekad), zabrzmi równie ciekawe i dosadnie. I to z pamięci – jak dodała sama Maryla :)
Koncert składał się, przede wszystkim z Creme de la Creme de Maryla. Jego ciekawym uzupełnieniem były słowa by wstać i wziąć górne Cis, kiedy serce woła bis. A także jedna z nielicznych (jak dodała sama M) z piosenek o miłości – że jest największa i że jeszcze przed nami...
Na koniec kilka słów o samej muzyce. Było inaczej, bo nie było klawiszy. Zabrzmiała gitara Marcina i perkusja (ale ta w wersji mini). Słowem taki naprawdę koncert unplugged. Garnitury dyplomatów nie fruwały (wszak to styl niemiecki i w pewnym sensie Ordnung muss sein :), ale owacja na stojąco gwarantowana – udowodniła, kolejny raz, że Maryla łączy wszystkich. To było super. Herzlichen Glückwunsch und Alles Gute...
Konrad